Dziś o metodzie (głośnego za niedługo) scamu na zakup atrakcyjnych cenowo narzędzi AI, które mogą wesprzeć prace przy tworzeniu gazet (czyli AI generujące grafikę, czy pomagające w redakcji treści). Warto zwrócić na to uwagę, aby się nie naciąć. Możliwe, że jednak nie będzie o tym głośno ze względu na niskie straty, bo sięgające najczęściej nie więcej niż (w przeliczeniu) 2000 zł od oszukanej osoby… choć raczej większość będzie oscylowała i oscyluje w granicach 1000 zł.
Kontekst
Ale po kolei. Część klientów dla których tworzymy gazety i drukujemy gazety to duże firmy, marki, Urzędy, ale część to mikro firmy. I jeśli ci pierwsi klienci są odporni na pewne formy wyłudzenia, czy to procedurami, czy działem prawników, czy przede wszystkim nieodczuwalnymi skutkami takich działań, to już dla tych drugich – czyli mikro klientów – utrata kilkuset zł może być dotkliwa. I właściwie to do tej grupy, w której część osób może być nieświadoma ryzyka, skierowany jest ten artykuł. Bardziej zaawansowani czytelnicy na bieżąco monitorują zapewne strony typu niebezpiecznik.pl, czy zaufanatrzeciastrona.pl na których często znaleźć można sporo porad. Porad technicznych. Aaaleee… tym razem będzie to atak socjologiczny. Taki w sam raz na grafików, czy małe firmy wydające gazety (te szczególnie mogą być zainteresowane niedrogimi usługami AI).
Atak przez social media
Od tego się zaczyna właściwie większość prób oszustwa i scamów. I tutaj jest podobnie. „Atak” przeprowadzany jest za pomocą sieci społecznościowych typu Facebook, Tik Tok, Instagram i zaczyna się od krótkich filmików lub reklam od prezentacji bardzo dobrego narzędzia do generowania grafik AI. Najważniejsze w komunikatach jest jedno: to bardzo dobre narzędzie i… bardzo tanie.
Cechy wspólne
Najważniejsze są dwie, pierwsza to bardzo atrakcyjna cena – czyli klasyka przy jakikolwiek próbach atakowania. Druga bardziej wysublimowana: obietnica konkurencyjnej ceny, ale w przeciwieństwie do popularnych narzędzi AI, cena jest jednorazowa, a obiecane narzędzia wcale nie gorsze.
Gdzie jest haczyk
Wstępnie zarysowany mamy „problem”. Oto pojawia się nam rolka, shorts, etc. w którym widzimy zapowiedź bardzo praktycznego graficznego narzędzia AI, które jest znacznie tańsze od rozwiązań typu Midjourney, a właściwie to jest droższe, ale dotyczy jednorazowej opłaty, a nie cyklicznej jak ma to miejsce przy Dall-e, mj, Stabble Diffusion, itd. Płacimy raz, korzystamy nieskończenie długo. Póki co, wszystko jest cacy i elegancko.
Niespinający się model biznesowy
I tutaj jesteśmy w domu. Model biznesowy funkcjonuje właściwie jak przy klasycznych piramidach. Czyli… padnie. Ale dlaczego? Przyjrzyjmy się jak tworzone są narzędzia AI, tak w uproszczeniu:
Narzędzia „własne”
czyli typu GPT, Claude, wcześniej wymienionej Mid Journey, Stabble Diffusion, etc. Takie narzędzia utrzymywane są na serwerach, które wymagają utrzymania infrastruktury. Nie bez powodu GPT ucieka od roli narzędzia prospołecznego w stronę komercyjności, to są wysokie koszty, gdy chcemy zagwarantować wysoką jakość i wydajność.
Narzędzia pośrednie
czyli narzędzia bazujące na innych. Istnieje sporo stron, które w tle wykorzystują silniki większych narzędzi. Np. można stworzyć tłumacza, który w tle będzie przesyłał promt (w udoskonalonej wersji) do GPT i zwracał wynik GPT. Często takie narzędzia wręcz pozwalają miksować wiele narzędzi ze sobą, co pozwala osiągać całkiem dobre wyniki, przykład praktyczny? Narzędzie, które zawiera w sobie GPT do tekstu i MidJourney do grafik. W takim narzędziu możemy stworzyć własny „program”, który będzie np. wysyłał prośbę o przetłumaczenie prompta na język angielski, a wynik przesyłał do MidJourney dodając interesujące nas parametry. Jeśli takie rozwiązania mają działać poprawnie, to muszą kupować abonamenty subskrypcyjne we wszystkich oferowanych usługach, więc nie ma możliwości, aby budżet się spinał, przy jednorazowym zakupie abonamentu.
Narzędzia „własne” wykastrowane
I ostatni rodzaj narzędzi, to postawienie serwera na własnych komputerach. Jest to możliwe, takie Stabble Diffusion (do generowania grafik), można nawet uruchamiać na własnym laptopie, nic nie stoi na przeszkodzie, aby stworzyć wykastrowane środowisko. Świadczący takie usługi ogranicza swoje koszty niemalże do zera, zaś korzystający z takich usług… no cóż: do momentu aż zaplecze nie przestanie dawać rady, będzie mógł wygodnie korzystać z takiej opcji. Co wtedy? Zapewne długie kolejki w oczekiwaniu na wyrenderowanie własnej grafiki. Albo opcja B w której świadczący usługi nie stwietrzi, że już wystarczy.
Na czym dokładnie polega scam
Podstawową cechą tego działania jest naganianie klientów na atrakcyjną okazję. Całkiem niewykluczone, że nawet przez parę miesięcy usługa będzie funkcjonować. Ze zwiększająco się liczbą klientów, możliwe, że będzie mniej stabilna, jednak na pewno taka usługa zostanie zamknięta. Z dnia na dzień. Jest wiele projektów, które nastawione są na szybki i łatwy zysk, a nie na długoterminowe inwestycje, czy rozwój. W takich narzędziach jedyny „rozwój” polega zapewne jedynie na optymalizowaniu algorytmu, aby lepiej kolejkował klientów (np. pierwszeństwo mają nowi klienci, starzy muszą czekać). I prawdopodobieństwo, że upadną bardzo szybko jest… ogromne. A kiedy? Wtedy, kiedy naganianie przestanie działać. Czyli bardzo szybko.
Niespinający się budżet
Każde narzędzie oparte na niespinającym się budżecie jest prawdopodobnie scamem. I zupełnie inna jest sytuacja jest z narzędziami, które kupujemy, instalujemy na własnych komputerach i które wykorzystują siłę naszych komputerów do generowania treści, a zupełnie inna sytuacja w której wszystko dzieje się przez internet. Nie bez powodu Adobe, początkowo udostępniające AI w Photoshopie bez limitów, szybko zaczęło limitować liczbę zapytań – chociaż Adobe Photoshop instalujemy na własnych komputerach, to jednak generowanie grafik odbywało się w 100% zdalnie.
Jakie rozwiązania?
Rozwiązań jest parę i nie wszystkie kosztują miliony.
Pierwsze, to oczywiście przyzwyczaić się do faktu, że narzędzia działające w 100% zdalnie potrzebują sprawnej infrastruktury. A ta nie jest za darmo, wymaga utrzymania. Więc bez abonamentu się nie obędzie.
Drugie, to kupno narzędzi, które wykorzystują naszą infrastrukturę do generowania grafik. Tutaj niestety łatwo się naciąć. Jeśli narzędzie posiada wersję trial, warto wpierw przetestować samo narzędzie i sprawdzić, czy bez podpięcia do internetu będzie w stanie coś wygenerować. Oczywiście, czy musimy przestrzegać, aby nie instalować oprogramowania z niepewnych stron (czyli większości oferujących rozwiazania AI).
Trzecia opcja, to używanie narzędzi bezpłatnych, jak Stabble Diffusion (w starszych wersjach), które można bezpłatnie zainstalować na własnych komputerze i generować grafiki prosto z własnego komputera. To rozwiązanie daje najwięcej wolności, ale wymaga poświęcenia najwięcej czasu na instalację i ustawienia.
Podsumowanie
Temat AI stał się kolejną bańką. Bańką, która pęknie. I bańką, która ściągnęła mnóstwo ludzi chcących się łatwo dorobić, którzy oferują „narzędzia”, które nie są i nigdy nie będą warte swojej ceny. I w każdej chwili czeka je wyłączenie. Jak zresztą ogromną większość narzędzi AI dostępnych on-line. Jesteśmy na tym samym etapie co przy bańce internetowej. Więc z ostrożnością „inwestujcie” środki w narzędzia, które obiecują rozwiązania znacznie poniżej kosztów opłacalności.
Artykuł nie jest poradą prawną.
Raczej należy traktować jako niezobowiązujący komentarz.