Kryzys na rynku papierniczym i wydawniczym – październik 2022

Co jakiś czas poruszamy temat kryzysu na rynkach papierniczym i wydawniczym. Pora zaktualizować wiedzę na ten temat i przyjrzeć się sytuacji bieżącej. Oczywiście nie braknie również propozycji i paru rozwiązań, pozwalających bronić się przed stanem bieżącym.

Od początku

Kryzys na rynku papierniczym, a co w dłuższej mierze oznacza również i rynek wydawniczym zaczął się znacznie wcześniej niż wybuch wojny na Ukrainie. Nie będziemy wracać do tego wątku, rozpisywaliśmy się o nim parokrotnie w poprzednich artykułach, m.in. tu:

Stan aktualny: anomalia cenowe na porządku dziennym

Jak wygląda sytuacja dzisiaj na rynku papierniczym? Na pewno stabilniej, niż parę miesięcy temu. Co to oznacza? Przynajmniej tyle, że jest większa dostępność papieru. A jeszcze parę miesięcy temu, to nawet nie problemem była cena, lecz dostępność produktu. „Większa dostępność” jednak nie oznacza, że wszystko wróciło do stanu sprzed kryzysu. Co to, to nie. Rynek papierniczy jest zdestabilizowany do tego stopnia, że anomalia w cenach papieru potrafią być zaskakujące i identyczny papier, różniący się jedną zmienną (np. błysk, mat.) potrafi zróżnicować cenę o kilkadziesiąt procent.

Zatem podsumujmy: dostępność papieru jest znacznie większa, jednak ceny są dalekie od pożądanych, anomalia cenowe są na porządku dziennym.

Wielu Klientów, których zachęciliśmy do zmiany papieru na lżejszy, a zrekompensowanie go ładnym i profesjonalnym składem, początkowo wyrażała wątpliwości, jednak zobaczenie przeprojektowanych stron, całkowicie rozwiewało wszelkie wątpliwości. Ruch warty zaryzykowania, efekt wart zmian.

Dalszy niepokój

Sytuacja w dłuższym czasie, jednak nie przewiduje stabilności. Kolejne firmy uciekają od produkcji papieru na rzecz np.. kartonów, co długofalowo oznacza zmniejszoną konkurencyjność (a więc większe anomalia cenowe) i dostępność produktu na rynku.

Zamieszanie na rynku wydawniczym

W odpowiedzi na sytuację na rynku, część wydawnictw się reorganizuje. Bądź to zamykają publikacje, bądź ograniczają liczbę wydań. Dla przykładu, dziennik Przegląd Sportowy, stał się publikacją wydawaną dwa razy w tygodniu. Do tego, część wydawnictw zrezygnowało z wydawania się w soboty. Tutaj dochodzi czynnik dodatkowy: firmy kolportujące prasę (typu Kolporter) nie chcą dostarczać publikacji w sobotę. W związku z tym, gazety sobotnie rozwożone są już z piątkowymi, sens wydań sobotnich nieco się zagubił. Ponadto część wydawnictw – zwłaszcza małych – informuje, że firmy kolportujące tygodniki, nie chcą tego robić za aktualne ceny, domagając się bądź renegocjacji umów, bądź je zrywając, co dla wielu mikrowydawnictw, które nie są otwarte na nowoczesne sposoby dystrybucji, oznacza jedno – zniknięcie z rynku.

Stabilizacja cen?

Faktem jest, że ceny chwilowo się uspokoiły. Uspokoiły, czyli nie obserwujemy wzrostu o 50-100% w czasie tygodni. Jednak nie dajmy się złudzić sytuacji, jest to chwile, do coraz większej liczby drukarni docierają nowe cenniki za prąd i gaz. Do tego dodajmy szalejącą inflację, ogromny wzrost kosztów kredytowych, podniesienie minimalnej krajowej… w praktyce oznacza to jedno: podwyżki, podwyżki, podwyżki.

Ratunek przed kryzysem

Nie podpowiemy w jaki ekonomiczny sposób uratować się przed inflacją, nie są nam znane plany rządowe i ekonomistów. Za to możemy podpowiedzieć, jak w sposób nieco alternatywny poszukać czasowego wyjścia z sytuacji kryzysowej – tj. tak, aby przetrwać, czas kryzysu, który nie będzie permanentny:

  1. Zmiana formy dotarcia
    • to przede wszystkim skierowane jest do wydawnictw, które mają problem z kolportażem gazet w kioskach. Można postawić na własny kolportaż do punktów, bądź zmianę nieco radykalną: przejście na formułę bezpłatną, zwiększenie nakładu i dostarczanie publikacji do rąk własnych mieszkańców, czy to do skrzynek pocztowych, czy to do wybranych punków, czy bezpośrednio do ręki
  1. Zmiana papieru
    • dla niektórych klientów, takie rozwiązanie widzi się niemalże jako rewolucja. A zupełnie niepotrzebnie. Lżejsza gramatura, to niejednokrotnie niższy koszt druku. Co więcej, przejście na papier o gramaturze papieru tym bardziej może pozwolić przetrwać trudny czas. Lżejszy papier można rekompensować nieprzeciętnym składem graficznym (taki oferujemy m.in. w ramach Własnej Gazety) i ew. niższą ceną za egzemplarz, bądź zmieniając formę dotarcia (czyli punkt 1). Wielu Klientów, których zachęciliśmy do zmiany papieru na lżejszy, a zrekompensowanie go ładnym i profesjonalnym składem, początkowo wyrażała wątpliwości, jednak zobaczenie przeprojektowanych stron, całkowicie rozwiewało wszelkie wątpliwości. Ruch warty zaryzykowania, efekt wart zmian.
  1. Zmniejszenie częstotliwości wydań
    • to jedna z pierwszych czynności, która przychodzi wydawnictwo do głowy. Zupełnie niepotrzebnie. Zmiana gramatury i formatu papieru na lżejszą – czyli to, co najczęściej oferujemy Klientom, może być szansą dla publikacji, dać jej drugą świeżość.
  1. Przejście tylko do sieci.
    • część wydawnictw, podejmuje się dziwnego kroku, którym jest zamknięcie wydawnictw tradycyjnych i przejście w 100% do sieci. Czym to finalnie się kończy? Ano bez zbudowanej społeczności wokół tytułu, prawdopodobną klęską i sprzedażą na poziomie paru egzemplarzy. Praktyka pokazuje, że przejście tylko do sieci, ma szansę bytu tylko w przypadku wydawnictw, które od lat dbają i rozbudowują zaplecze internetu. Internet to zupełnie inna grupa docelowa, niż publikacje fizyczne. W większości przypadków, zamiast uciekać do sieci, proponujemy Własną Gazetę – mniejsza gramatura papieru, inny format, nietuzinkowy wygląd. Znacznie taniej, Klient przywiązany do tytułu pozostanie, zwłaszcza, gdy będzie wiedział, iż nie jest to stan permanentny, a gdy tylko sytuacja na to pozwoli, nastąpi powrót do papieru typu kreda.
  1. Zamknięcie tytułu
    • To najsmutniejszy krok po który sięgają wydawnictwa. Często kilkadziesiąt lat budowania marki idzie do kosza, tylko dlatego, że nie było wystarczającej otwartości na wprowadzenie zmian. A publikacja z wyrobioną marką jest wartością, którą nie sposób wycenić – zainwestowano w nią w końcu często kilkanaście, jeśli nie kilkadziesiąt lat pracy.

Podsumujmy:

Rozwiązań jest wiele na rynku, my – Własna Gazeta – proponujemy naszym Klientom zmianę formuły, aby ograniczyć ryzyko, straty i aby zachować tytuł na rynku – co jak wiemy jest wartością nieocenioną. Warto to wziąć pod rozwagę.

Parę linków:

Artykuł nie jest poradą prawną. Raczej należy traktować jako niezobowiązujący felieton, czy komentarz.